Dziennik Miotu - Miot G
01.09.2020
Trochę spóźniony początek, ale mam alibii. Urodziło się 13 szczeniąt, byłam mentalnie przygotowana na 8, góra 10. USG kontrolne pokazało 8, zawsze znajdzie się jeszcze kilka dodatkowych których nie było widać w badaniu, ale 50% więcej to jednak niespodzianka.
Trzeba było dokupić znaczniki dla szczeniąt, na początku czwórka dostała wstążeczki, teraz już mają własne sznurkowe, znakomite znaczniki, które można poszerzać gdy pies rośnie (uwaga, lokowanie produktu - umilki.pl). Urodziło się 14, ale jedna dziewczynka nie oddychała, resuscytacja nie przyniosła efektu. Zupełnie zapomniałam o punkcie akupunktury którzy można użyć w takim momencie, i nadal zastanawiam się, czy gdybym go użyła, mała byłaby z nami. Trudno, na takie sytuacja też trzeba byc przygotowanym.
Iita chyba nie była :) Poród teoretycznie trwał książkowo, ok 1h na jednego szczeniaka, ale widać było że jest wyczerpana. Pierwsze szczenie - różowa sunia, z największą wagą urodzeniową, długo przepychała się na świat. Czemu pierwsze wychodzą zawsze te największe? Reszta miala juz łatwiej. Pomogłyśmy trochę mamie, masując i wycierając maluchy gdy wczesniejsze ssały. Czerwona sunie urodziła się sporo mniejsza niż największa, ponad 300g, bez odruchu ssania, prawdopodobnie jest najmłodsza. Musiałam ściągać mamie siarę do próbówki, a potem sondą nakarmić małą, żeby nie miała braków przeciwciał. Po 2 dniach juz jadła sama, ale oczywiście jako najmniejsza, była odpychana przez większe, więc siedziałam z nią i pilnowałam żeby jej nie odrywały od sutka.
I tak nam minęły 2 tygodnie, spanie na materacu przy legowisku, trzeba pilnować, bo zanim Ita się położyła, maluchy już wpełzły pod nią i trzeba było ratować. Co 1-2h karmienie, więc pilnowanie czerwonej, odsikiwanie tych piszczących, gdy Ita spała. Codzienne ważenie, i kontrloa jak przybieraja na wadze. Dokarmianie, zwłaszcza tych, których waga spadła, albo najwolniej przybierają. Pilnowanie temp i wilgotności. Zmiana posłania i 4 prania dziennie (1 drybed mieści mi się do pralki na raz ). Do tego kontrola Iity, na szczęście mamy możliwość wizyty domowej z przenośnym usg, więc nie trzeba było jej zabierać do Warszawy. Z zastojem mleka raczej nie będzie problemu :)
Tyle miotów za mną, a najmniej stresowałam się drugim. Pierwszy był bezproblemowy, więc wydawało mi się że wiem już wszystko i jestem bardzo mądra w tym temacie. Kolejne mioty nauczyły mnie pokory i teraz, wiedząc ile rzeczy może pójść nie tak, denerwuję się coraz bardziej. Każdy poród i miot jest inny. Zupełnym zaskoczeniem dla mnie teraz, jest stosunek Iity do pozostałych dziewczyn, nie ma najmniejszego problemu, żeby podeszły do legowiska i wąchały maluchy. Zaazwyczaj było tak, że po porodzie inne suki nawet nie wchodziły do pokoju ze szczeniakami. Tym razem one nie sa nachalne, a Iita im nie broni. Może dlatego że nie są nachalne :) Raz tylko, Pata z kolei, miała problem że Luśka podchodzi do małych, i zaraz się wpakowała z warczeniem między nią i legowisko. Nie powtórzyło się to więcej.
Czas na przedstawienie bohaterów tej historii - 13 małych rudych "chomików", 5 samców i 8 suczek. Któreś z nami zostanie, ja chcę suczkę, Wojtek samca. Więc pewnie będzie suczka :))))
Różową już znacie, jest przebojowa, do dziś była największa, ale przegoniła ją żółta. Idzie jak czołg i nie znosi sprzeciwu. Nie słyszą jeszcze, więc słowo NIE nie działa :) Czerwona, zwana Mysią, jest pod naszą szczególną opieką, ale już teraz wydaje się bardziej spokojna i nie sprzeciwia się żadnym zabiegom pielęgnacyjnym. Z mniejszych ale przeuroczych, są pomarańczowa i zielona, obie są bardzo przytulaśne. Z chłopaków przepadam za brązowym, przypomina mi Watsona. Nie jest wątrobiany, ale nie ma maski ani ciemniejszych znaczeń i trochę wygląda jak liverek. Resztę przedstawię jak nabiorą indywidualnych cech. Na razie otworzyły oczy, reagują na nasze pojawienie się w kojcu, na włączone światło. Zostały dziś odrobaczone, za co zostałam ukarana żółta kupą we włosach, na spodniach i dodatkowym praniem :) Cóż, konieczna czynność, bo nawet odrobaczenie mamy nie zapobiega obecności glist u szczeniąt. Otorbione cysty przesiadują w mięśniach, odporne na środki odrobaczające ukł. pokarmowy, czekając na zmiany hormonalne, poród i laktację i "budzą" się do życia a potem z mlekiem mamy trafiają do szczniąt. Za dwa tygodnie powtórka, a tymczasem pora napalić w kominku, bo niby lato, ale jakby mniej :)
03.09.2020
U nas rutyna, czyli co dziennie coś nowego, co już jest tradycją. Rano zastanawiam się co mnie zaskoczy, ale już się tak przyzwyczaiłam do niespodzianek, że przyjmuję je ze stoickim spokojem. A może to sprawa relaksującej herbatki Holly Basil, ze sklepu arabskiego? Pyszna jest i piję litrami :)
Maluchy już też przyzwyczaiły się, że po przebudzeniu jest spacer poza kojec, coraz dalej się zapuszczają w zwiedzaniu, więc trzeba było zabezpieczyć podłogę. Pół dnia szorowałam maty piankowe które rezydowaly w garażu, mają teraz na części pokoju antypoślizowe podłoże. Na bank długo nie poleży i pewnie w nocy obsikają. Nauczyły się też drogi powrotu i część posłusznie wraca do kojca jak jest śpiąca, a część kładzie się przed wejściem i trzeba potem towarzystwo wnosić.
Tradycją jest, że jak tylko wymienię drybedy w legowisku, nastepuje festiwal sikania i kupkowania, więc po godzinie znów musze zmieniać. 4 drybedy wchodzą mi do kojca, do pralki tylko po jednym na raz, więc jak łatwo policzyć, robię 8 prań dziennie, samych kocyków. Wojtek marudzi coś o brudnych ciuchach, kazałm mu kupić nowe koszulki, bo pralka zajęta :))) I nie wyobrażam sobie miotu bez suszarki, to wszystko tego samego dnia może znów wrócić do legowiska.
Nadal lecimy na miejscowym cateringu, nie wiem kiedy gotować, po nocy się nie da. W ciągu dnia na okrągło obcinam pazurki, ale to niewiele daje, mam ręce pocięte do krwii, więc nie dziwię się Iicie że zwiewa z kojca jak tylko je nakarmi.
Lusia od kilku dni się drapie, więc zabrałam ją na kontrolę do weta, pod mikroskopem wyszedł niegroźny gronkowiec, ale to oznaczało, że po powrocie do domu, muszę wykąpać wszystkie psy w bakteriobójczym szamponie. Dobrze że było słonecznie, załatwiłam sprawę w ogrodzie z dorosłymi, jutro czeka mnie zabawa z maluchami, je też trzeba na wszelki wypadek umyć. Zazdroszczę hodowcom, którym wszystko idzie idealnie, nic nieprzewidzianego się nie przydarza, suka wszystko robi, szczeniakom nigdy nic nie dolega.... :) Chyba wszyscy tak mają poza mną :)))))
05.09.2020
Dawka mleka zwiększyła nam się dwukrotnie, kozy z sąsiedniej wsi ledwo nadążają z produkcją. Maluchom wyszły zęby, więc Iitka jest bardzo biedna. Kolejka przy barze duża, wszystkie się przepychają, a jak już się przyssają to trzymają z całych sił. Tymi zębami. Tak więc częstotliwość karmienia mamy zmniejsza się, za to zwiększa moja. Dziś była próba z miseczką, próbowałam pojedynczo, ale tych nosków nic nie oszuka, nawet odległość. Wywąchują miskę z mlekiem nawet przez sen. Wzięłam więc dużą, zbiorczą, jakimś cudem nikt nie utonął. Jeszcze kilka dni im zajmie skumanie, że nie trzeba wchodzić całym ciałem do miski i nie trzeba nurkować. Całe są potem w mleku, wszystko naokoło też. Mama je wylizuje, babcia próbuje wrąbać im mleko jak nie patrzę. Jest zabawa. Po tym wszystki oczywiscie trzeba myć podłogę i wymieniać drybedy w kojcu.
Czerwona sunia zdecydowanie wolniej się rozwija i więcej śpi, choć zwiedza świat w swoim tempie. Na razie obserwujemy, w przyszłym tygodniu na wszelki wypadek zrobimy kontrolę u weta.
Iita wciąga 2,5 kg mięsa na dobę, wszystko idzie w mleko, zaczyna tracić sierść, więc czas na kolejne suplementy, sa w drodze.
Zapomniałam zbierać gazety, więc jeśli ktoś się wybiera do nas z wizytą, to chętnie przyjmę każdą ilość czarno-białej prasy. Za kolorową dziękuję, nie przyda się, najlepsza jest gazeta wyborcza :)
09.09.2020
Byłam zbyt optymistyczna, myśląc że uda mi się pogodzić przygotowanie wykładów hodowlanych i bieganie przy miocie. Jakoś się wyrabiam z pracą, ale brak czasu na zdjęcia i aktualizację strony. A u nas dużo się dzieje.
Pierwszy sukces - przeszlismy na system karmienia z miski zbiorczej, mamy 3 miski, więc wypada po 4 psiaki na jedną, plus czerwona sunia która dostaje z osobnej, bo za wolno je :) I tak jakoś dziś się okazało, że teraz, na jedno karmienie schodzi litr mleka. Mleko mamy kozie, albo mieszankę w proszku dla psów, na zmiany. Karmienie nadal co 4h, przestaję już liczyć na Iitę, bo młodym wyszły zęby, ostre jak igły - kto miał szczeniaka to wie :). Pchają się przy sutkach i trzymają je zębami, żeby konkurencja się nie dopchała, więc Iita cierpi w milczeniu. Tak mniej więcej 2 razy na dobę, jak już ciśnienie mleka ma za duże. Czyli generalnie z karmienia się wycofuje, za to bierze czynny udział w jedzeniu z misek, muszę ją zamykać żeby nie zjadła małym. Babcia Pata, zwana cwaniarą, też poczuła instynkt macierzyński, wylizuje szczeniaki po jedzeniu, ale jak się uda, to z ich miski też ukradnie, więc też muszę ją zamykać w czasie karmienia. Ostatnio nie pozwoliła Luśce podejść do szczeniaków, teraz potrafi odgonić od nich Iitę. Na szczęście wystarczy że jej przypomnę iż to nie jej dzieci, i daje spokój, ale cos czuję że czeka nas wesoła jesień :)
Rozpuściliśmy szkraby z tym pokojem, za nic w świecie nie chcą wracać do kojca. Śpią na podłodze przy sofie, rozłożyłam im tam drybedy i skóry, w kojcu ląduja na noc, z głośnym protestem. Rano przyłapałam żółtą na ucieczce, wspieła się po misiu na ściankę kojca, i jak weszłam, wisiała tak zawieszona drąc się w niebogłosy. Zdążyłam złapać małą zanim wylądowała na podłodze. Teraz pilnuję żeby pluszaki leżały na środku, a nie pod ściankami. W piątek, czeka nas mała przeprowadzaka, przesuniemy kojec pod regał z książkami - będzie jeszcze ciemniej, ale za to ogrodzimy sporą część pokoju i zostawimy otwary kojec. Będą mogły leżeć gdzie chcą.
Dziś młode dostały pierwszą porcję surowego mięsa, ieloną wołowinke, wsuwały jak w amoku, poza białą sunią i błękitnym psiakiem. Te jadły z miną - no dobra, jak nie ma maleka to zjem, ale miłośnikiem nie jestem. Jutro to sie pewnie zmieni, ale cieszę że czerwona sunia zjadła z apetytem, bo z nią sa przeboje. Mleko mamy zawsze chętnie, ale że jest najmniejsza, to muszę ją trzymać bo starszaki ją odpychają. Z butelki czasem zje, ale z łaską, ale zawyczaj strzela focha. Z miski dziś zjadała pierwszy raz, ale też w tempie ostrożnego stoika, więc na nią idzie drugie tyle czasu, co na resztę razem. Mam nadzieję że z miśem nie będzie wybrzydzać i podgoni z wagą.
Dziś było też na tyle ciepło, że otworzyłam drzwi na taras. I kto miał najbardziej ciekawy nosek? Pomarańczowa sunia. Wygląda na to, że jutro trzeba posprzątać na tarasie bo przestaje im wystarczać pokój. W sumie - to juz czas :)
11.09.2020
Druga noc na rzęsach. Żółta nie będzie spac w kojcu z maluchami i już! Przenosimy ją jak głęboko śpi, wracam do łóżka, zdążę się tylko nakryć, a ta znów koncertuje. Próbowałam zignorować - nie da się. Wyciągam, stawiam na podłodze przy kojcu, kładzie się i śpi. 10 cm dalej, w kojcu - nie ma mowy. Machnełam ręką, zostawiłm otwarte legowisko i jak się budzą w nocy, to idę nadzorować imprezę. Dziś jednak ustawiliśmy ogrodzenie, żeby oddzielić część pokoju, kable zostały w drugiej części. Przemeblowanie, maluchy nie bardzo mogły sie przez chwilę odnaleźć, starciły miejscówkę pod sofą i trochę pomarudziły, ale wreszcie padły. Poza żółtą, nie podoba jej się ogrodzenie :) Coś czuję że to po prostu kwestia ograniczeń, ona ma wolną naturę. Zobaczymy jak minie noc.
Wsuwają już 2 posiłki dziennie z mięsa, reszta mleczna, Iita karmi już tylko na stojąco, za nic sie nie położy, bo wie że nie wstanie, te mniejsze mają problem żeby dosięgnąć. Muszę nagrać te karmienia, jak klęczę przy nich i wsadzam maluchy na kolana, żeby dosięgały sutków. Jak mama mam dość, to sobie idzie, z tym że z 8 szczęśćiarzy, którzy zębami zakotwiczeni, nie zamierzają jej puścić. Każdy miot jest inny :)
Weekend ma być ciepły, kolejny tydzień też, mamy szczęście, wyrzuce je z domu :))))) No i zrobię wreszcie jakieś zdjęcia :)))
15.09.2020
Dziś, a w zasadzie wczoraj, maluchy skończyły 4 tygodnie. Wojtek stwierdzi że już połowa za nami, a ja twierdzę, że dopiero połowa za nami :)
Wczoraj odbyliśmy też ostatni etap maratonu kontrolnego czerwonej, jest chyba najbardziej przebadanym psem na świecie. Sprawdziliśmy serce, wątrobę, badanie krwii i moczu i udało się ustalić, że dziewczyna ma po prostu stan zapalny ukł. moczowego. Dostała antybiotyk i dziś zdecydowanie bryka, a co najważniejsze więcej je. Martwiłam się, że nie tylko mała, ale wolniej przybiera na wadze, ale teraz powinna się rozkręcić. Za 2 tyg powtórzymy badania żeby się upewnić że infekcja znikła, ale to oznacza, że dostanie szczepienie tydzień później, czyli troszkę dłużej zostanie z nami.
Wszystkie zostały po raz drugi odrobaczone, co oznacza znów luźniejsze kupy, więc mam dodatkową zabawę i konieczność dezynfekowania podłogi i tarasu 2x dziennie, ale teraz mają takie przyswajanie, że załatwiają się raz na 2 dni. Zęby w pełnym użyciu, chwila bez gryzienia czegoś, to chwila stracona. A najbliżej jest rodzeństwo, więc co chwila słychać rozpaczliwe piski. Trochę to potrwa zanim nauczą sie jak mocno można ugryźć żeby nie zrobić krzywdy. Jutro dostaną po raz pierwszy skrzydełka z kurczaka, więc będą mogły się nagryźć do woli. Zjeść pewnie nie dadzą rady, starsze potem postprzątają.
Szczeniaki coraz odważniej penetrują ogród, poznają świat biorąc go do pyska, co czasami bywa mało przyjemne, np. jałowiec :) Bardzo lubię dać im nieograniczoną przestrzeń, i pozowlić poszerzać obszar eksploracji w ich tempie. To się dużo lepiej sprawdza, niż przenoszenie ich z nienacka do ogrodzonego placu. Dzięki temu, w kontakcie z nowym nie czują presji i mniej się stresują, a przełamując własne obawy, budują pewność siebie i potem są odważniejsze w kontakcie z "nowym". To co prawda oznacza więcej pracy, trzeba usunąć z ogrodu wszystko czym moga sobie zrobić krzywdę, trzeba być z nimi cały czas i pilnować czy gdzieś sie nie zgubią, bo ogród mamy duży.
Udało nam się zrobić małą sesję zdjęciową na stoliku, jak się uporam z obróbką wrzucę na stronę. Tylko pomarańczowa i czerwona, były akurat w fazie głębokiego snu, że z pozowania nic nie wyszło, ale może uda się jutro nadrobić :)
19.09.2020
Dużo sie u nas dzieje, co ogranicza czas na pisanie :) Rosną - jutro będzie kontrolne ważenie całej gromady, uczą się - już wiedzą że dźwięk metalowej miski zapowiada posiłek, wprowadzam już gwizdek przy jedzeniu, aby zaczełay się uczyć przywołania na gwizdek. Dziś była zmiana w menu, zamiast wołowiny dostały indyka. Przez chwilę były zaskoczone, ale zaraz zjadły z normalnym zapałem. Jutro w planie kaczka. Cały czas dostają posiłki mięsne na zmianę z mlekiem, 2 razy na dobę mama ich karmi. Mielismy dziś szczęście, było ciepło, maluchy przeniosły się na taras, ale wczoraj temperatura była za niska, wystawiły noski i szybko wróciły do pokoju. Znają go już, więc nastąpił bunt, fioletowy nauczył się otwierac bramkę i zoraganizował grupową ucieczkę. Nie byliśmy przygotowaniu na tak szybkie poszerzenie terenu, więc było trochę zabawy w chowanie butów, kuwety kota, itp.
Ponieważ nie mogły badać ogrodu, pozwoliłam im badać dom. W planie i tak było cyklinowanie podłogi jesienią, więc jakoś przetrwamy kałuże na drewnie. Kot tylko wygląda na niezadowolonego :) Zaliczyliśmy roboty budowlane w sąsiedztwie i piłę mechaniczną u drugiego sąsiada. Jutro wprowadzamy socjal z dźwiękami - w planie burza i przeróżne wystrzały. Za kilka dni będzie rower, kosiarka i inne atrakcje :)
Ten miot jest dla mnie wyjątkowy, pewnie za każdym razem tak mówię, ale rozstanie z tymi dzieciakami, będzie bardzo trudne.
24.09.2020
W każdym miocie są takie gwiazdy, co sie pchają przed kamerę. W tym to żołta, różowa sunia i fioletowy chłopak. Gdzie skieruję obiektyw, one tam są :) I najwięcej zdjęć mam ich, więc polowałam na inne. Co się udało - wrzuciłam do galerii.
Kończymy powoli etap mleczny, Iita karmi tak ze 2 razy dziennie, reszta posiłków to już mięso. Z wołowina i indyk, chrząstką, powoli dodajemy podroby i zaczynamy też grubsze dania. Na razie głównie kurczak w postaci pałek, ale w weekend dostaną perliczki w całości. Jaja jedzą 1-2 na cale stado, wymieszane z mięsem, ale jak mi się uda po weekendzie dostać przepiórcze, to dostaną w całości.
Rozpoczęły demolkę otoczenia, głównie ogrodu, ale już się boję co to będzie jak zacznie padać. Trzeba będzie wypuścić smoki na dom, a remontu w tym roku nie planowałam :) No ale nie moga siedzieć w jednym pokoju, bo to okres, gdy powinny mieć kontakt z różnymi bodźcami. Zaczeliśmy już je katować strzelaniem, petardami, pociągami, itp, czyli odgłosami cywilizacji z głośników. Sporo gości już u nich było, co prawda głównie spały w tym czasie, ale też trochę pogryzły i pobawiły się. W weekend przybęda kolejni, mamy w planach też rower i powtórkę kosiarki, a po weekendzie - auto.
Gdyby chciał ktoś wpaść z niegrzecznymi dziećmi, to my bardzo chętnie, najlepiej takie co krzyczą i piszczą :)
Zrobiłam kontrolne badania kału, żeby spawdzić przed szczepieniem czy nie ma pasożytów albo pierwotniaków - czysto, można szczepić. Zaplanowałam to na środę. We wtorek czerwona jedzie na kontrolę, sprawdzimy czy wszystko już ok i czy może być zaszczepiona z rodzeństwem, czy jednak odczekać tydzień po antybiotyku. W środę też chcemy zrobić sesję zdjęciową, a w piątek wstępnie mamy umówione testy szczenią. Tak więc w następny weekend zaczniemy je przydzielać - Gryfindor, Slytherin...itp :)
30.09.2020
Postaram się uzupełnić zaległości, bo trochę się nazbierało :) Mamy intensywny czas wizyt, odwiedziły nas nowe rodziny szczeniąt, również te zza granicy, więc jesteśmy w totalnym niedoczasie co do innych obszarów życia. Maluchy rozrabiają coraz bardziej, a poniewaz pogoda nas nie rozpieszcza, to mają teraz do dyspozycji cały parter. Na piętrze będą w piątek robione testy szczeniąt - więc musimy mieć miejsce w którym jeszcze nie były.
Dziś dostały pierwsze szczepienie, dwuskładnikowe, czekamy do weekendu, a potem zaczynamy wycieczki do miasta. Przy okazji były też wszczepiony chip. Czerwona sunia czeka na jutrzejszą wizytę kontrolną, chcemy potwierdzić że mozna ją już zaszczepić, ale wygląda na to że nie będzie przeciwwskazań. Gania z resztą, łobuzuje, wyniki w normie, je tak, że już dogoniła zieloną siostrę.
Zaczynamy też intensywną socjalizację, bo kora mózgowa jest już rozwinięta na tyle, że maluchy moga budować reakcje warunkowe, czyli uczyć się! Na razie świetnie im idzie z gwizdkiem, więc mam nadzieję że będzie on nadal używany w nowych domach, żeby nie zapomniały tej nauki. Ganiają rankiem za odkurzaczem, pralka jest dużą atrakcją, puszczamy wieczoramy dźwięki cywilizacji - fajerwrków, strzałów, burzy, ruchu ulicznego, pociągów, itp. Jak tylko przestanie padać, wprowadzamy rower do ogrodu i mam nadzieję że przeniesiemy plac zabaw bliżej bramy, żeby osłuchały się z przejżdżającymi autami, zanim wyruszą w podróż do miasteczka. Po weekendzie zapraszamy też znajome psy, więc czeka je jeszcze sporo atrakcji.
Udało mi się wrzucić zaległe zdjęcia do galerii 6 tygodnia, nowe do 7 tygodnia, i udała się też sesja w pozycji wystawowej - poza żółtą i czerwoną, które były zbyt zaspane w tym czasie. Jutro, jak nie będzie padać zrobimy kolejną próbę. Wstawiliśmy wreszcie imiona a za moment uzupełnię indywidualne galerie maluchów. O ile moja księgowa mnie wczesniej nie zamorduje za zaległości w papierach :)
03.10.2020
Intensywny czas za nami, duzo gości, dużo zmian. Zacznę od zaległości - czerwona, która ma już imię Gloria, już po kontroli. Wszystkie badania wyszły w normie, usg pokazało że infekcja minęła, widzimy też po apetycie i tempie przybierania na wadze. Możemy ją już zaszczepić, co uczynimy w poniedziałek. Mała zostanie z nami 2 tyg dłużej, żeby wyszła po 2gim szczepieniu. W tej chwili jest wolna i jeśli ktoś postanowi ją pokochać, to na pewno się zrewanżuje. Po tych wyziytach w klinice, jest najbardziej zsocjalizowanym szczeniakiem w miocie :)
W piątek trenerka Paulina Korpal wykonała profesjonalnie testy dla szczeniąt, wyniki w tabelce poniżej. Jestem bardzo dumna, że tak ładnie wyszły maluchy. Nie mamy żadnych skrajności, lękliwego czy zbyt asertywnego szczniaka. Mam nadzieję że nowe rodziny będą zachwycone ich charakterem.
W niedzielę zrobimy jeszcze zdjęcia 7 tygodnia, i postaram się już każdemu potwierdzić, jaki szczeniak do kogo trafi. Przygotuję też plan żywienia, tak abyt każdy zdążył zrobić zakupy i przygotować się na mięsne posiłki.
A od niedzieli przychodzą psi goście... :)