Dziennik Miotu - Miot H

09.04.2022

Zaczęło się tradycyjnie, od fazy przygotowawczej, czyli dyszenie, kopanie we wszystkich sofach, łóżkach i legowiskach (niestety padało, więc nie dało się kopac w ogrodzie). Potem niestety poszło już gorzej, pierwszy szczeniak zaklinował się w kanale, więc wylądowaliśmy u weterynarza na cesarce.

Iita budziła się za każdym razem gdy szczeniaki piszczały, więc dostała całkiem sporo narkozy. Maluchy w liczbie 13, przyszły na świat w klinice, poczekały w inkubatorze aż zamkną mamę, a potem odbyły szybką drogę do domu w pudełku z kocykiem i termoforem. Mama kompletnie zdezorientowana, zanim doszła do siebie minęło kilka godzin, więc to ja zajęłam się karmieniem i masowaniem brzuszków aby maleństwa zrobiły siusiu. Same jeszcze nie potrafią. I tak co godzina. biorąc pod uwagę nieprzespaną noc, zrobiłam sobie listę, żeby nie pominąć żadnego.



10.04.2022

Doba minęła jak poprzednio, dopiero po południu, Iita zaczęła podejrzewać że to jej dzieci :) W sumie i tak dość szybko, miałam obawy czy przypadkiem korzystając z racjonalnej wymówki, nie zwieje od obowiązków. Ale nie, dała się namówić na karmienie i miałam nadzieję że już pójdzie z górki, czyli będę miała trochę czasu na inne psy. Natka, najmłodsza, zdecydowanie odmówiła wejścia do pokoju z małymi, potem już odmówiła wyjścia z sypialni, na szczęśćie tylko tego dnia. Luśka i Pata najchętniej weszły by do kojca, ale na wszelki wypadek pilnowałam żeby trzymały się w odległości, mimo że Iita nie wyglądała jakby się przejęła wizytacją. Kontrolne ważenie wykazało, że maluchy straciły na wadze od porodu. Akceptowalne przez pierwsze 2 dni, ale i tak wróciłam do dodatkowych porcji mleka i dostawiania najmniejszych do mamy częściej.
Trochę ich dużo, więc Iita przy próbach zmiany pozycji od czasu do czasu na ktoregoś usiądzie - muszę być obok i startować z misją ratunkową. W pokoju 24 stopnie, lampy grzewczej nie da się włączyć, bo mama leży dokładnie pod nią, więc grzejemy globalnie, ale reszta domu ok 18. Psiaki siedzą z nami, co jakiś czas postanawiają się schłodzić, więc mamy wycieczki, co chwila którąś trzeba wpuścić lub wypuścić z pokoju i zamknąć drzwi żeby utrzymać ciepło. Rozważam zatrudnienie odźwiernego :)

11.04.2022

Zaczynamy z Wojtkiem wyglądać jak statyści do "Nocy żywych trupów". Karmienie co 2h, więc pilnuję żeby maluchy zmieniały się przy sutkach i dokarmiam sondą. Niestety kolejna kontrola znów wykazała mały spadek wagi, więc nie ma wyjścia, trzeba włączyć stałe dokarmianie. Czyli co 2h posiłek dla całej 13-tki. Do tego kolejna atrakcja - po włączeniu sztucznego maleka, Iita przestała sprzątać, więc wiadomo kto siedzi w kojcu z ręcznikami i wyciera maluchy zanim zdążą się ubabrać. Włączyłam w nocy TV żeby nie zasnąć, i tradycji stało się zadość. Nie wiem czy media śledzą moje przygody hodowlane i układają program specjalnie dla mnie, czy to standard którego nie jestem świadoma, bo nie oglądam na codzień telewizji. Horror klasy D obudził mnie na tyle, że zaczęłam się zastanawiać, kto zaakceptował budżet takiego gniota :)))) W czasie gdy nieżywa kobieta umierała po raz trzeci, maluchy jadły i rosły, Wojtek pojechał na nocną adycję (choc może to była inna noc, zaczyna mi się mieszać), a kot robił imprezę na piętrze. Jeszcze nie miałam odwagi wejść na górę i sprawdzić :)

12.04.2022

Nadrabiamy zaległości na stronie, zrobiłam zdjęcia indywidualne, choć jakość nie powala, bo kręciły się jak myszy. Kontrola wagi dodatnia, każdy przybrał przy najmniej 30 gram, większość po 50g. Papierowe ręczniki schodzą rolkami, pisk oznacza potrzebę załatwienia się, a g...na robota należy do mnie :) Jeszcze tylko ze 2 prania i będzie można zająć się obcinaniem pazurków u maluchów. Rosną jak szalone i zaczynają drapać skórę Iity.
Rana po operacji wygląda sucho i ładnie, bałam się że w tej temperaturze i przy aktywności szczeniaków będzie z tym problem.
Zaczyna już być widać pierwsze rysy indywidualne, mój ulubiony (i oczywiście Wojtka) to brązowonosy samczyk. Wszystko znosi ze spokojem, akceptuje zabiegi i karmienie sondą bez problemu, na rękach wtula się w człowieka i zasypia. Fioletowy i czerwony to miotowy klub żarłoka, oba wyglądają jakby połknęły balonik i ciągle nie mają dość. Różowa sunia ma zawsze inne zdanie niż ja, będzie z nią wesoło.



13.04.2022

Położyłam się 4.30 z planem że śpię do 10, ale w okolicach 7 rano obudził mnie dźwięk ziemi walącej w szybę okna sypialni. Iita. W tradycyjnym miejscu pod jałowcami, pogłębiała wypracowany przez lata garaż podziemny. Jeszcze kilka dni i mamy szansę na schron. Pierwsza myśl - pierniczę, niech kopie, nie wstaję. A potem zobaczyłam oczami wyobraźni, jak ona w tej ziemi wpada do legowiska z młodymi, Wojtek nie zauważy przecież. Nie wiem, może ma za mało dzieci i szykuje miejsce na kolejne, może trzeba jej dorzucić ze dwa lub trzy. W domu też kopie, wszystkie legowiska już w strzępach, chyba nie "nakopała się" wystarczająco w czasie porodu. Co poza tym? Wycieram ściany :) Iita nadal oczyszcza macicę po dzieciach, wypływają jej skrzepy krwi, jak zaczyna się trzebać w kuchni, wszystko ląduje na ścianach. I na podłodze. Jak któreś z nas nie zauważy i wdepnie, to mamy do mycia cały dom :)
Maluchy dzielnie przespały piłowanie pazurków, kontrola wagi wykazałaprzyrosty o 50 gram, rekordzista ponad 100. Najmniejsze dokarmiamy częściej.
Wczoraj zapomniałam sprawdzić listwy mleczne, czy pokarm gdzieś się nie zastał, i dziś są konsekwencje. W jednym miejscu mamy zastój mleka. Teraz doszła mi kolejna zabawa, rozgrzewam kaszę gryczaną na patelni, wsypuję na ściereczkę, zawijam i przykładam na listwę w miejscu zatoru. Po ok 10 minutach, zabieram i przystawiam szczeniaka żeby ściągnął mleko. 2-3 powtórki a potem owijam to miejsce w liście kapusty pobite tłuczkiem. Wieczorem dochodzi zastrzyk z antybiotykiem, dolewanie probiotyku do miski z wodą, karmienie 4-5 razy na dobę i spacery z resztą stada, które nudzi się jak mopsy. Na szczęście jest coś takiego jak catering pudełkowy, bo nie wiem kiedy miałabym gotować.
Brzmi jak narzekanie? Ja wiem że mam rzeszę czytelników, którzy zaczynają przygodę z hodowlą, więc żadnego lukrowania, tak wygląda rzeczywistość. Masa różnych rzeczy o których się nie pomyślało, że mogą się wydarzyć. Z zewnątrz to wygląda na fajne zajęcie, milutkie szczeniaczki którymi zajmuje się matka, tylko stać i podziwiać. W teorii te 2 pierwsze tygodnie są najłatwiejsze, maluchy jeszcze nie widzą, nie słyszą, tylko jedzą i śpią. Za jakieś 10 dni zacznie się prawdziwa zabawa. Nie mam pojęcia, jak odchowują mioty osoby pracujące na pełen etat.
Obiecuję, że jutro będzie weselszy wpis :)

 




14.04.2022

Noc spędziłyśmy z Iitą, w pracy nad listwą mleczną, na tyle intensywnie, że rano było po sprawie. Co prawda w tym czasie zrobił się zator w innym sutku, ale szybko wyłapany, nie zdążył przerodzić się w problem. Maluchy za to, szybko załapały butelkę więc mogłam przesiąść się z sondy na wygodniejszą, choć dłuższą formę karmienia. Tylko junior (wątrobiany samczyk) i żółta suczka nie chcą ssać gumowego zamiennika, więc one są przystawiane do mamy przy każdym karmieniu. Zaczyna być normalniej, z materaca przy kojcu przeniosłam sie na sofę i udaje się już przespać jednym ciągiem godzinę lub dwie między karmieniami. Potem zaczyna się pisk, przepychanie do mamy, więc spać się nie da, trzeba kierować ruchem i pilnować aby wszystkie dzieciaki się napiły. A gdy one idą spać, Iita zaczyna życie nocne - wyjście do ogrodu, wędrówki po pokojach, kopanie w każdym legowisku, próby wyłudzenia dodatkowych procji mięsa... Dziś okazało się że w ogrodzie też nie próżnuje, dziury jak po zawodowej koparce, mam nadzieję że jeszcze tydzień i jej przejdzie.

Dzieciaki za to przybierają na wadze jak szalone i coraz sprawniej stają na łapkach :)

16.04.2022

Maluchy skończyły 1 tydzień!
Sobota w miare spokojna, przestawiliśmy się z wagi kuchennej na wędkarską, maluchy ważymy po włożeniu do materiałowej torby, zaczynają dobijać do 1 kg wagi. Dokarmiam co 3-4h, poza tym Iita ma wystarczająco dużo mleka, wygląda jak pączek w maśle. Zmniejszyłam nawet ilość posiłków o jeden, żeby zapobiec zatorom mleka. Trwa intensywna praca umysłowa nad imionami, miot na H, na razie mamy wersję Hollywood, czyli filmowe postaci. Brązowy będzie zapewne nazwany Hagridem, jest największy i przypomina misia. Reszta musi poczekać na jakieś rysy charakteru.
W międzyczasie, zmiany u Natki. Zamiast uciekać od szczeniąt, włączyła jej się opcja matki zastępczej, próby włamania do kojca ze szczeniakami kończa się warczeniem Iity, czym młoda zupełnie się nie przejmuje. Nigdy nie oberwała od żadnej suki więc nie traktuje poważnie sygnałów ostrzegawczych. To ja muszę pilnować żeby nie przekroczyła granicy i nie stresowała Ity. Ma 2 spacery dziennie, udaje nam się wprosić na spotkania okolicznych psiaków, dobrze się bawi, ale po powrocie do domu znów włącza tryb - chcę do szczeniąt. Zorientowałam się dziś po powrocie z takiego spaceru, że pojechałam na niego w piżamie :))) Tzn góra od piżamy, na to kurtka. Chyba jednak powinnam się wyspać.
Nie wiem czy pisałam - maluchy szczekają na potęgę. Przez sen tylko, nie mam pojęcia co może im się śnić w tym wieku, przecież jeszcze nic nie widziały. Może to tylko budujące się sieci neuronowe w mózgu robią spięcia. Fascynuje mnie też komunikacja zapachowa. Iita bez pudła znajduje szczeniaki które należy wymasować. Wącha brzuszki wszystkim i wybiera te, które potrzebują stymulacji.
Mam nadzieję że w czasie świąt, uda mi się przejrzeć umowy i wysłać wszystkim rodzinom w przyszłym tygodniu, zanim zacznie się prawdziwa zabawa :)

19.04.2022

Zupełnie niespodziewanie minęły już 10 dni od porodu, więc pora na zdjęcie szwów Iity. Pojechała z Wojtkiem do kliniki, a w domu impreza. Natka korzystając z nieobecności cerbera, weszła do legowiska z małymi, najpierw wąchała, a potem prawie je zalizała :) Były nakarmione przed wyjściem mamy, więc Natka zdjęła ze mnie obowiązek masowania brzuszków. Powoli już niepotrzebny, bo małe zaczynają załatwiac się same.
Waga większości przekroczyła już 1 kg, mają więc więcej siły żeby krzyczeć jak są głodne, co się zdarza co 2h, równo jak w zegarku. Iita bywa już zmęczona, ładuje się na sofę i zasypia tak kamiennym snem, że młode muszą naprawde głośno piszczeć żeby się obudziła. Śpią w tak karkołomnych pozach, że dziwię się że to może byc wygodne, niektóre, tak jak liverek samczyk i pomarańczowa sunia, w czasie snu mająuniesione wargi, co wygląda jakby się uśmiechały. Mozna siedzieć i patrzeć cały dzień.
Z przełomowych zdarzeń - lemonkowy otworzył oczy! Otwierają je też fioletowy samczyk, czarny, zielona suczka i jeszcze któryś. Za 2-3 dni już wszystkie powinny mieć otwarte, co oczywiście nie znaczy że będą dobrze widzieć, raczej plamy światła i ruch. Pełne widzenie jak u dorosłego psa, będzie dopiero ok 7 tygodnia życia. Stanowczo zakończyły już fazę płazów, zaczynają stawać na łapkach i próbują bez bęcki zrobić kilka kroków. To na trzeźwo, bo gdy są zaspane, nadal przeważa ruch posuwisty. Podejrzewam że w niedzielę będą już sprawnie chodzić, a w następnym tygodniu zaczną wychodzić z kojca. Nosy mają za to sprawne jak dorosłe psiaki, gdy tylko wchodzę do kojca ja lub Iita, wywąchują nas natychmiast i zaczyna się koncert życzeń (czyli mleko). Kojarzę się jednoznacznie z jedzeniem, będą mnie kochac do końca życia :).
Nasze najbliższe palny to pierwsze odrobaczanie w niedzielę lub poniedziałek.









23.04.2022

Nazbierało się trochę zaległości, głównie z powodu niewyspania. Maluchy śpią grupami, jak jedna idzie spać, wstaje druga i koncertuje, dzięki czemu nie mam szansy zamknąć oczu na dłużej niż 20 minut. Podejrzewam że w sofie jest zamontowany jakiś przycisk połączony z legowiskiem, jak tylko zrobi się cicho i położę się na sofie, dokładnie w tym momencie uruchamia się alarm w legowisku :))))) Ale faktem jest że czasem zasypiają wszystkie razem, wtedy Iita zaczyna wędrówki - jedno posłanie, drugie posłanie, za ciepło, za zimno, chcę na dwór, sama nie wiem czego chcę :) Tupie chodzi, zaczepia, najwyraźniej w przestrzeni muszę być jakieś dźwięki.

Karmienie co 2h, pilnujemy żeby najmniejsze dzieciaki na pewno się napiły, co 4h dokarmiamy je również z butelki. Pazurki rosną jak szalone, więc co 2-3 dni piłujemy. No i trzeba zbierać kupki, zanim towarzystwo w nie wejdzie, co czasem im się zdarza. Wtedy czeka nas atrkacja w postaci czyszczenia takich wijących się ciałek. Na szczęście kupi są zwarte, tylko czasem zdarzy się taka "przejedzona" w luźnej konsystencji.
Za nami 2 tydzień, małe zmieniły wygląd uszu, są już dłuższe i zaczynają się poruszac u nasady, co oznacza że otwierają się kanały uszne. Dzieciaki zaczynają też zauważać siebie nawzajem, pomaranczowa sunia jako pierwsza zaczepia rodzeństwo do zabowy, ciągnie za ogon, za skórę na szyi, paca łapką w nos... Jest przeurocza. Każde z nas ma swoich ulubieńców. Wojtek na początku szalał za wątrobianym samcem, teraz zwariował na punkcie błękitnego. Moimi ulubieńcami sa pomarańczowa sunia i czerwony samczyk, na kolejnym miejscu lemonkowy. Ale oczywiście cała reszta też jest ulubiona :)
Dość szybko przybierają na wadze, choć nie tak szybko jak ja, pora chyba wrócić na treningi i siłownię, bo od siedzenia w kojcu spodnie mi się kurczą w pasie :) Weekend szykuje się w pracy poza domem, więc Wojtka czeka szkoła przetrwania. Jak wrócę w niedzielny wieczór, on będzie jechał na nocną audycję, więc podejrzewam że będzie wesoło. Poniedziałkowy poranek zaczniemy od odrobaczenia całej gromady.






26.04.2022

Zrobiłam błąd. Zamiast poczekac do poniedziałku, odrobaczyłam maluchy w niedzielę wieczorem, po powrocie z wystawy. Zapomniałam że po tym zabiegu czekają mnie luźne kupki. Zabawa trwała całą noc, jak nie zdążyłam szybko sprzątnąć, trzeba było czyścić połowę stada. Zero spania, zwłaszcza że Wojtek miał audycję w nocy i wrócił rano. W poniedziałek oboje wyglądalismy jak zombie :))
Trwa okres przejściowy (3 tydzień). Rosną, zaczynają wydawać coraz głośniejsze dźwięki. Oczy mają otwarte, ale pełna sprawność widzenia będzie dopiero ok 7 tygodnia. Kanały uszne się otwierają, więc na mój kaszel reagują nagłym ruchem. No i zapalenie światła w nocy powoduje pobudkę. Zaczynają dostrzegać swoją obecność, łapać się za ogonki i pyszczki. W przyszłym tygodniu zacznie się robić wesoło, ale jak patrzę na prognozy pogody, to słabo widzę planowane grzanie się w słoneczku.
Iita ma tyle mleka że zmniejszyliśmy dokarmianie, jeśli maluchy tego nie ściągną to będzie problem. Nadal pilnuje intensywnie małych, głównie przed Natką. Może dlatego że pozostałe dziewczyny mają instynkt samozachowawczy i trzymają się z daleka od legowiska. Natka za to włączyła tryb matki zastępczej. Nie może zajmowac się szczeniakami, to kradnie wszystkie zabawki z legowiska małych, zabiera na swoje i tam je wylizuje i "karmi".

 

 

28.04.2022

Zmiany, zmiany...
po pierwsze maluchom zaczęły wychodzić zęby. Przy ssaniu wbijają się jak igły, sprawdziłam na własnych palcach. Konsekwencją jest mniejsza chęć Iity do karmienia, taki naturalny proces. Karmi dopiero, gdy pełna listwa mleczna jest bardziej bolesna niż małe zęby.
Druga zmiana, również konsekwencja pojawiających się zębów, to zmniejszenie agresji macierzyńskiej, Natka już może zajmować się małymi. Tzn. Iita jej pozwala, ale ja pilnuję, bo jak się wkręci, ta opieka robi się zbyt intensywna. Również Pata - 11 latnia babcia, rokłada się przed małymi i zaczęła je karmić. Do tego stopnia że dostała mleka. I jej zęby nie przeszkadzają. Niestety, po całym dniu takiej opieki, uznała że to jej dzieci i muszę to zatrzymać. Warczy na Luśkę, nie pozwala jej zbliżyć się do szczeniąt, zawsze wchodzi pomiędzy nie. To nie jest problem, bo Luśka nie pcha nosa do nie swoich dzieci, ale zaczęła też odganiać od nich Iitę :))) Tak więc chwilowo ma embargo na kontakt fizyczny z małymi.
Karmienie z butelki jest szybkie, wygodne i czyste, ale czas wprowadzić miskę. Zaczełam dziś, najlepiej poradziła sobie pomarańczowa sunia, ale po kilku kolejnych poddałam się. Całe ubranie i połowa pokoju w mleku, muszą w nie wejść, zanurzyć nos, zakrztusić się... jutro to zadanie dostanie Wojtek, on ma więcej cierpliwości. Dostały też pierwszy raz surową wołowinę, mieloną oczywiście. Tradycyjny szał, wciągnęły w 3 sekundy. Dziś było mało, tylko odrobinę, aby układ pokarmowy dostał nowy rodzaj pokarmu i mógł zacząć produkować enzymy potrzebne do jego trawienia. Jutro dostaną 2 porcje "odrobiny", a pojutrze już będzie można podać im jeden stały posiłek.
Zaczynają się bawić, używać sygnałów komunikacyjnych, czyli warczeć, szczekać, machać ogonkiem. Na razie poszerzają terytorium i sama zmiana nawierzchni jest dla nich wyzwaniem. Dostały kilka nowych zabawek, choć nie wywołało to zaciekawienia, jeszcze 1-2 dni i trzeba będzie zrobić plac zabaw.

01.05.2022

Podobno 24.00 to godzina duchów. U nas raczej 3, a dokładniej 3.15.
Wtedy wypada pierwsze karmienie, Iita, dokładnie jak w zegarku, budzi mnie o tej porze, towarzyszy mi w kuchni w czasie przygotowania mleka, po czym obie idziemy do pokoju szczeniąt. Iita na sofę a ja karmić młode. Pata z Natką oczywiście też się wybierają, ale ku ich rozpaczy, zamykam im drzwi przed nosem.
Cofając się trochę w czasie - poprzedni posiłek jest o 23.00, i jego przebieg jest podobny. Część młodych je, pozostała załatwia potrzeby, czyli ja muszę lawirować między miską a podłogą. Rzecz o tyle istotna, że jak przy każdym miocie, kupka ma magiczną moc przyciągania. Jeśli byłaby jedna, na środku pokoju, na bank przyjamniej kilka szczeniaków w nią wejdzie, w ciągu pierwszych kilku sekund. Jak nie zdążę być pierwsza, to czeka mnie czyszczenie futer. Osiągam prędkość światła, prawdopodobnie dzięki rosnącej z każdym tygodniem wadze :))) W okolicach północy jest zdjedzone, ostatnie pranie nastawione, ładuję małe do zamkniętego kojca. Myję podłogę i zabieram dorosłe do sypialni. Ładuję się do łóżka, zostawiam lampkę włączoną, bo za moment zacznie się wiosna ludów. Zaczyna Pata - próbuje wymknąć się z pokoju do szczeniąt, jeśli zdążę zanim przekroczy próg, zatrzymam ją głosem, jeśli nie, muszę wyjść, dopaść ją w salonie i zaprosić spowrotem. Następna jest Natka, tą wystarczy odwołać i wraca. Na końcu Pata postanawia sprawdzić czy na pewno wszystko jest w porządku z dziećmi. Wstaję znów, idę za nią - policzy, poliże, obudzi i wraca do łóżka. Ja mogę też, ale już wiem że za chwilę wstanę, więc się nie opłaca. Jeden z obudzonych stwierdza że nie chce mu się spać i zaczyna koncert. Jedyny sposób aby nie obudził innych, jest wziąć go na ręce. Jakieś 3 do 5 minut i śpi. Wkładam delikatnie do kojca, wymykam się cicho i gdy juz witam się z poduszeczką, nowa edycja koncertu. Zazwyczaj uśpić trzeba 2 lub 3 i mam wolne. Jest w okolicach 1 w nocy, do 3 mogę spać :))) Na szczęście poranne karmienie o 7 rano przejmuje już Wojtek. Jeśli w nocy zaczną piszczeć, idzie do nich Pata, wchodzi do kojca i śpi z nimi, więc dostała order najlepszej babci świata :)
Dziś było tak ładnie, że brałam je pojedynczo na chwilę na trawę, jutro spróbujemy ulokować je na tarasie. Nie lubię robić tego "ręcznie", nie mają wtedy połączenia z kojcem, nie wiedzą gdzie są. Gdy same poszerzają sobie terytorium i tworzą mapę przestrzeni w główkach, są mniej zestresowane, ale przy tej szalonej pogodzie, trudno trzymać otwarte drzwi na taras otwarte. Może jutro się uda.
Z tematyki żywieniowej - jedzą od dziś 2 posiłki z mięsa (z dodatkiem surowego jajka) a reszta nadal mleko. Na razie pojodynczo z miseczki, nie jestem w stanie wytrzymać bałaganu jaki robią grupowo, wchodząc łapakami w mięso czy mleko. Wszystko mam potem ubabrane. Oczywiście, lada dzień trzeba będzie zacząć.
Jutro serial pazurki - odcinek 138 :)))

08.05.2022

Mamy spore opóźnie w relacjach, tradycyjnie już :) Maluchy w tym czasie skończyły 4 tygodnie, urosły, zaczęły jeść surowe mięso i dłużej śpią. Dostają teraz posiłki co 4-5h, 2 razy mleko, reszta mięsko. W menu głównie wołowina, do tego indyk. Zaliczyły też pierwsze "gabaryty", czyli udziki z kurczaka i całkiem nieźle sobie radzą. Jedzenie ze zbiorczych misek idzie im całkiem dobrze, jeszcze lepiej idzie produkcja kałuż :)
Majowy weekend pozowlił na na wyjście do ogrodu, nie było kiedy skosić trawy, więc trawnik był dla nich jak łąka. Na tarasie mamy już wstęp do placu zabaw, powoli instalujemy róznego rodzaju dyski do balansu, ruchome platformy itp. dzięki czemu maluchy lepiej rozwiną motorykę, oraz błędnik i będzie mniejsza szansa na chorobę lokomocyjną. Od poniedziałku zaczynamy przyjmować gości, więc szczeniaki zapoznają się z różnymi osobami, poznają dzieci.

Trochę o dorosłych psach, Iita karmi coraz mniej, bo do akcji włączyła się babcia, która spędza większość nocy z wnukami i też karmi. Do tego pilnuje Natki, żeby nie była za bardzo nachalna i wygląda na najszczęśliwszą babcię na świecie. Iicie brakuje długich spacerów, ale musimy ograniczać jej ruch, macica jeszcze się nie zregenerowała więc skakanie i szaleństwa nie są wskazane. Natka za to jest w podróży do przeszłości, dopasowała się mentalnie do poziomu szczeniąt i bawi się z nimi, co czasem doporowadza mnie do zawału. Kradnie im również zabawki i wynosi z pokoju, więc co jakiś czas mamy akcję poszukiwawczą.

Maluchy zaczynają powoli pokazywać zróżnicowanie charakterów. Największa łobuziara to pomarańczowa sunia, nazywamy ją Marchewka albo Wiewióra. Reszta ma momenty w których jest grzeczna i fazy rozrabiania:)

10.05.2022

Po poniedziałkowym odrobaczaniu, mieliśmy trochę zabawy ze sprzątaniem, ale dziś wszystko w normie, czyli 1 kupka dziennie, 5 posiłków, w czego 3 to surowe mięso. Dziś w menu były pałki z kurczaka, więc młode piranie poćwiczyły uścisk zębów na czymś innym niż uszy rodzeństwa.
Nieopacznie nakarmiłam Patkę wieczorem większą ilością, czego pożałowałam już o 3 w nocy. Dzieci cicho spały, ale mama domagała się wpuszczenia jej do pokoju z potomstwem, celem zmniejszenia cisnienia w listwach mlecznych. Wpuściłam, obudziła towarzystwo, po 30 sekundach zażądała drogi ewakuacyjnej, a ja zostałam z potworami. 13 kałuż pojawiających się w tym samym momencie to wyzwanie logistyczne, ale gdy do tego uznały mop za najbardziej pożądany obiekt na świecie, to już wezwałam Wojtka do pomocy. Wyrzut glukozy do krwi szczeniąt, w środku nocy, to nie jest moje marzenie, na szczęście szybko zużyły energię (głównie na pudełku z podkładami, kocyku i zabawkach), i po pół godzinie wróciły do spania.
Udało mi się zrzucić na laptop zdjęcia z poniedziałkowej sesji zdjęciowej, możecie je obejrzeć w galerii.

16.05.2022

Niewiarygodne, ale 5 tygodni za nami. Szczeniaki przechodzą proces planowej, intensywnej socjalizacji z ludź i dźwiękami / obiektami. Codziennie mamy odwiedziny nowych rodzin lub znajomych, w ruch poszły okoliczne kosiarki, nasza też bo maluchy jednak rosną wolniej niż trawa. Wypuszczają sie coraz dalej w ogród i przed dom, dziś zaznajomiły się z autem, a dokładniej z podwoziem. Kilka trzeba było myć po tej przygodzie. Kosiarka jest już w miare odczulona, odkurzacz z odległości. Worki, taśma, balony... to wszystko furgocze na wietrze. Taczka parkuje w różnych miejscach, za kilka dni zaczniemy wyciągać zimowe ubrania z szafy i robić rewię mody w kapeluszach, płaszczach itp. Codzień maluchy mają nowe przygody i już widać że spora część miotu fajnie reaguje. Nawet jeśli czegoś się przestraszą, to za chwilę z ciekawością postanawiają to poznać. Są słodkie, cieplutkie, zabawne, szybko się uczą... lista zalet jest długa. Wad też trochę jest - rozrabiają w nocy, sikają jak opętane, jedzą 6 kg mięsa na dobę, nie licząc siebie nawzajem i naszych rąk :) Na szczęście czasem śpią wszystkie na raz i choć nie mam czasu na nic, to zaczynam chudnąć z braku czasu na jedzenie :)
Aha, jeszcze środki do mycia podłogi schodzą w hurtowych ilościach :)

22.05.2022

Dziś wreszcie udało mi się usiąć do komputera, Co to był za tydzień! Sięgnęłam aż do poprzednich dzienników miotu i jest to rzecz powtarzalna, że w dniu w którym kończą kolejny tydzień, zawsze była duża zmiana. Miałam kilka maluchów na oku jako tych spokojniejszych, ale piątek dał nam w kość. Wszystkie zmieniły się w małe pociski balistyczne pełne zębów. Wszystko co znalazło się w odległości mniejszej niż metr od paszczy, musiało sie również znaleść w niej. Lekarstwem na to są kości mięsne, gdy gryzą je, to mniej otoczenie, więc wprowadziliśmy już na stałe co 2 dni. Wsuwają od dziś po 2 kg na jeden posiłek - w sumie oczywiście, co daje nizłą wagę 8 kg rozmrażanego mięsa codziennie. Rozmrażam na raty, bo inaczej wszystkie stoły ociekały by krwią :). Maluchy mają już rozwiniętą korę mózgową, co oznacza że są w stanie budować reakcje warunkowe, a więc uczyć się. Wykorzystujemy to do nauki dwóch rzeczy: po pierwsze siusiania na komendę na trawę. Szczeniak który pójdzie do nowego domu, nie powinien się w nim załatwiać, jeśli będzie wyprowadzany po przebudzeniu, posiłku i zabawie. Na komendę myk-myk będzie robić siusiu. Druga rzecz to przywołanie na gwizdek. Używam go gdy dostają jedzenie w miskach zbiorczych, gwizd w połączeniu z silnymi emocjami dotyczącymi jedzenia i chęci szybkiego przybiegnięcia, zostanie w ich głowach już na zawsze, a nowe rodziny dostaną w pakiecie ze szczeniakiem taki gwizdek. Macie z głowy jedną rzecz do nauki :)

Matki karmią nadal, mam trudność żeby je odstawić, zwłaszcza Patkę babcię, mam wrażenie że silniejsza jest u mniej potrzeba emocjonalna. Natka świetnie się bawi z młodymi, wreszcie ma towarzystwo na swoim poziomie rozwoju :) Z socjalizacyjnych planów mamy sporo zrealizowane, ruszające się na wietrze przedmioty, śpiew operowy, dźwięki strzałów, fajerwerków, pogoda zapewniła nam nawet mokrą trawę do przetestowania.

Jutro chipowanie i pierwsze szczepienie, a potem tylko 2 tygodnie...

Czasem narzekam bo oboje z Wojtkiem jesteśmy zmęczeni, ale prawdę mówiąc, maluchy są najsłodszym oderwaniem od rzeczywistości, lepsze niż prozac :) Wieczorami po zabawie, a jeszcze przed nocnym szaleństwem, kładę się z nimi w legowisku i zasypiam z noskami wtulonymi w moją szyję. To niesamowite doświadczenie, odczuwać tak ogromne zaufanie od stworzeń które są przecież innym gatunkiem. I jak zawykle, gdy zbliża się czas rozstań, zaczynam się bać żeby ludzie których spotkają w swoim życiu, docenili to zaufanie i go nie zniszczyli.

Aha, za nami sesja foto w pozycjach wystawowych - możecie ją obejrzeć w galerii.