My i Saba

Nasza przygoda z Rodezjanem zaczęła się zupełnie niespodziewanie, wiosną 2000 roku
Postanowiliśmy mieć psa. Marzyłam o Jamniku. Po dwóch dniach pracy nad narzeczonym udało mi się go skłonić by wybrał się ze mną na wystawę psów rasowych. Nie był zachwycony. Gdy płacił w kasie - minę miał tragiczną, a gdy pani drąc bilety poinformowała go, że jamniki były...wczoraj, był lekko wściekły. Doczłapał do bufetu i odmówił współpracy. Wrogim spojrzeniem łypał na posokowce, wyżły, husky... aż nagle ożywił się i pognał za... Rodezjanem. Do wystawy nie zdawaliśmy sobie sprawy z istnienia takich stworzeń jak RR. Zakochaliśmy się w nich i próbowaliśmy zdobyć jakieś informacje. Dzięki Gabi poznaliśmy wirtualnie Sannę i przez jakiś czas śledziliśmy internetowo nasze maleństwo, które stawiało pierwsze kroki w Finlandii. Tego lata wsiedliśmy w samochód i porwaliśmy Sabcię do nas.

Pojawienie się Saby zmusiło nas do zwiększonego wysiłku budowlanego, ocieplenia domu, założenia instalacji grzewczej, itp. Wprowadziliśmy się w momencie sprowadzenia psa. Saba jest naszym pierwszym stworzonkiem nie licząc japońskich myszek. Nie wiedzieliśmy nic o tym jak obchodzić się z takim kosmitą. Po przyjeździe do domu, mała była tak smutna, że nieopatrznie pozwoliliśmy jej spać z nami w łóżku. Od tej pory próbujemy naprawić ten błąd (z różnym skutkiem).

Po dwu tygodniach byliśmy przerażeni - Sabcia ciągle nas gryzła po rękach, skakała i zawisała zębami na ubraniu, gryzła namiętnie akurat to, co chcieliśmy uchronić przed jej ząbkami. I za nic w świecie nie chciała zostać sama nawet przez chwilę. Musiałam przyzwyczaić się do spacerów do toalety w towarzystwie psa, do psich łap na obrusie w kuchni, obślinionej lustrzanej szyby piekarnika i do chodzenia w spodniach. Rodzice na widok moich podrapanych i posiniaczonych nóg, zaczęli podejrzliwie patrzeć na Wojtka.
Nie wspomnę już o nieudanych próbach obsadzenia ogrodu. Nasze "maleństwo" natychmiast wykopywało to, co pani z takim namaszczeniem posadziła.Po jakimś czasie nauczyliśmy się odbierać jej sygnały i rozumieć znaczenie poszczególnych spojrzeń. Najbardziej lubimy tzw. "muflona" czyli 100% niewinność na pyszczku w konfrontacji z ewidentnym dowodem winy.
Polowania Saba zaczęła od małego kalibru - myszy polnych. Któregoś dnia radośnie przyniosła rano do łóżka swoją pierwszą zdobycz licząc na zasłużoną nagrodę. Z braku lwa, trenuje na miejscowych krowach, z marnym zresztą rezultatem - żadna nie traktuje jej poważnie.
Saba, gdy miała 4 miesiące debiutowała w radiu. Donośnie szczekała podczas programu Wojtka. Do tej pory zabieramy ją do pracy, gdyż nie udało jej się przekonać do zalet pustego domu.

Jako RR jest niebywale inteligentna, komendy załapuje po dwu-, trzy- krotnym powtórzeniu. Duże osiągnięcia mamy ćwicząc z klikierem. Słynnym rodezjanowym spojrzeniem przekonała wkurzonego rotwailera, aby udał się w inną stronę.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi z jej obecności w naszym życiu, czego dowodem jest, mam nadzieję, ta strona.

3 lata później, po długich studiach dotyczących zdrowia tej rasy, budowy i charakteru, poznana różnych typów eksterieru, zdecydowaliśmy, że jesteśmy gotowi rozpocząć przygodę hodowlaną. Jej efekty można znaleźć na stronie hodowla.