Czy warto szkolić Rodezjana?

Większość osób, planując zakup psa, ma jakieś wyobrażenia o tym, jak to życie z psem będzie wyglądać. Zazwyczaj jest to sielanka: pies wygrzewający się przed kominkiem, pies grzejący stopy w zimowe wieczory (podczas gdy pan czyta gazetę), spacer z grzecznym psem biegnącym przy nodze, przybiegającym na każde zawołanie… Jednym słowem czysta przyjemność. Życie zazwyczaj weryfikuje te wyobrażenia. Po pierwszej parze zjedzonych butów i znikającym z blatu stołu kurczaku , przychodzi refleksja – może zabrać go na jakieś szkolenie?

Szkolić zawsze warto, nawet jeśli nasz pies nie jest już młodzieńcem. Co prawda szczenię do ok. 15 tygodnia życia ma najszybszą zdolność uczenia się, ale nawet jeśli nie jest psim Einsteinem i jest dość wiekowy, nauka na pewno wyjdzie mu na dobre. 

Jeśli jesteśmy szczęśliwym właścicielem szczeniaka, warto rozejrzeć się po okolicy i poszukać psiego przedszkola. Można tam przyprowadzać psy do 4-5-go miesiąca życia. W takim przedszkolu, w towarzystwie innych psów, szczenię nauczy się relacji panujących w psim stadzie, pozna różne rodzaje zabawy, psie sygnały, ma też szansę nauczyć się podstaw posłuszeństwa. Jeśli nasz pupil skończył już 5 miesięcy, możemy zabrać go na podstawowy kurs posłuszeństwa. Na takim kursie uczą się zarówno psy jak i właściciele. Dobry szkoleniowiec zapozna nas z różnymi technikami szkolenia, nauczy NAS jak uczyć psa, jak właściwie interpretować jego zachowania i jak na nie reagować. Po takim kursie, pies powinien umieć chodzić przy nodze, na luźnej smyczy, siadać na komendę, leżeć , aportować, przychodzić na przywołanie, zostawać w miejscu na komendę, podczas gdy właściciel się oddala, umiec opanowac emocje …. Najważniejsze jednak jest to, że podczas szkolenia właściciel ma szansę nawiązać głębszą więź z psem, oboje uczą się lepiej siebie nawzajem rozumieć. Pies uczy się skupiać uwagę na właścicielu w otoczeniu innych psów i ludzi. My jako właściciele, mamy szansę odkryć pasje naszego psa. Jeśli jest najzdolniejszym uczniem w całej grupie – może warto pomyśleć o kolejnych stopniach kursu posłuszeństwa albo obedience? Jeśli nie może usiedzieć na komendę, za to chętnie przynosi aport – może warto spróbować agility albo kurs tropienia? Psy, podobnie jak ludzie, mają swoje ulubione zajęcia i warto rozwijać w nich tę pasję.

Jakie szkolenie wybrać? Jeśli nasz pies jest już „za stary” na przedszkole, proponuję kurs PTP (Pies Twój Przyjaciel - w szkole Wesoła Łapka). Posłuszeństwo, zwłaszcza u rodezjana jest rzeczą bezcenną. Następne rodzaje aktywności będą zależały od temperamentu naszego psa i jego właściciela. Warto poświęcić trochę czasu i wybrać najlepszą szkołę/szkolenie. Pomoże w tym Internet, oraz znajomi – najlepszą rekomendacją są zadowoleni właściciele innych psów. Dobry szkoleniowiec charakteryzuje się tym, że nie używa i nie pozwala na używanie przemocy w trakcie szkolenia. Jeśli trener prosi o przyniesienie kagańca czy kolczatki – zmień trenera! Podstawową rzeczą w szkoleniu jest pozytywna motywacja, a nie szarpanie i straszenie psa - w ten sposób najłatwiej utracić jego zaufanie. Najlepiej trenować w niezbyt dużych grupach, tak aby osoba prowadząca szkolenie miała szansę przyjrzeć się każdemu psu i poświęcić czas na indywidualne konsultacje.

Po ukończeniu kursu posłuszeństwa mamy również masę innych sposobów na aktywność z psem. Dla cierpliwych właścicieli polecam obedience – posłuszeństwo sportowe. Kilka lat temu, podczas jednej z europejskich wystaw klubowych, miałam przyjemność oglądać egzamin 3 stopnia, do którego przystępowały rodezjany. Proszę sobie wyobrazić nieduże boisko szkolne otoczone setką publiczności i psami. Na środku boiska pies i człowiek – człowiek idzie bez słowa, pies bez smyczy przy jego lewej nodze, pilnując aby łapa była na wysokości nogi człowieka, nigdy przed czy za. Człowiek idzie w różnych kierunkach, skręca, zawraca, zawsze bez słowa, a pies zawsze przy nodze. Człowiek staje – pies siada przy nodze.

Człowiek wydaje komendę „zostań” i odchodzi, a obok psa przechodzą ludzie różnej płci, przechodzą różne inne psy, ale on posłusznie siedzi i czeka na człowieka, nie zwracając na nikogo uwagi. To był widok robiący duże wrażenie. Prawdę mówiąc, mając ze sobą psa, który ciągnął na smyczy jak parowóz – dech mi zaparło z zachwytu. Oczywiście na egzaminie były tez inne rzeczy: przeskoczenie przez przeszkodę, wyszukanie i przyniesienie rzeczy, której dotknął właściciel….ale widok siedzącego bez ruchu rodezjana na środku boiska wrył mi się głęboko w pamięć.

Dla ekstremalnie aktywnych psów najlepszą zabawą będzie agility – tor przeszkód. Całość polega na tym, aby jak najszybciej i w określonej kolejności pokonać przeszkody. Rozpoczynamy, gdy psiak ukończył 18 miesiąc  życia – ze względu na ochronę stawów. Taki tor obejmuje przeszkody o różnym stopniu trudności. Co będzie dla psa trudne, a co łatwe, zależy od niego samego. Dla niektórych psów najstraszniejszy jest tunel, dla innych kładka na dużej wysokości. Ale pokonanie strachu zawsze sprawia dużo radości – psu i właścicielowi. Dodam, że zanim zaczniemy trenować agility, warto poprawić własną kondycję – musimy być szybsi od naszego psa.

Inne formy aktywności, mniej upowszechnione, to tropienie po śladzie, coursing (pogoń za sztucznym zającem), taniec z psem, bieg na nartach biegowych w zaprzęgu z psem (nie pamiętam oficjalnej nazwy, bardzo powszechne w Skandynawii), dogoterapia.

Jeśli jednak nie mamy możliwości czy czasu, aby brać udział w zorganizowanych szkoleniach, warto poćwiczyć samemu za pomocą klikera. 15 minut dziennie na pewno znajdziemy, a efekt będzie lepszy niż w klasycznym szkoleniu.

 



                                                                                                                                 Watson na agility

Artykuł opublikowany w 2 numerze (2007r) Biuletynu Klubu Rasy Rhodesian Ridgeback w Polsce.