Import mrożonego nasienia


Ponieważ dostaję mnóstwo pytań o sprawy związane z inseminacją, postanowiłam stworzyc tę stronkę, żeby udostępnić informacje które zdobyłam w trakcie "drogi przez mękę", jaką było załatwianie formalności. Mam nadzieję że pomoże to innym osobom które również mają w planach zamorskie mariaże swoich psów, i chcą wiedzieć jak wygląda strona praktyczna takiego przedsięwzięcia.

Przede wszystkim, całą procedurę trzeba zacząć dużo wcześniej, najlepiej kilka miesięcy przed planowanym zabiegiem. Ja zaczęłam 2 miesiące wczesniej, co jak się okazało, było o wiele za późno. Do inseminacji doszło jedynie dlatego, że moja sunia wykazała sie nieziemską inteligencją i przesunęła cieczkę o 2 miesiące.

Pierwsza rzecz, to oczywiście znalezienie kandydata, kontakt z jego właścicielem i sprawdzenie możliwości użycia jego nasienia. Jeżeli właściciel posiada już przechowywane w banku (nasienia) mrożone nasienie psa, to należy sprawdzić, czy spełnione są wszystkie wymagania weterynaryjne(wymienione poniżej). Jeżeli nie, to należy najpierw spełnić wymagania dotyczące szczepienia p. wściekliźnie (nie we wszystkich krajach są one obowiązkowe), oraz wykonać testy na Brucella canis, a dopiero potem pobrać i zamrozić nasienie.

Aby nasienie mogło wjechać do Polski, muszą być spełnione następujące warunki:
- pies musi być zaszczepiony przeciwko wściekliźnie, nie wcześniej niż rok, a nie później niż 21 dni przed   pobraniem nasienia;
- pies musi być przebadany w kierunku Brucella canis z wynikiem negatywnym;w dniu pobrania nasienia;
- pies musi zostać przebadany przez lekarza weterynarii i uzyskać zaświadczenie o dobrym stanie zdrowia;


Wymagane dokumenty załączone do przesyłanego nasienia:
- zaświadczenie o szczepieniu przeciwko wściekliźnie (z nazwą, numerem szczepionki i datą szczepienia);
- zaświadczenie o wyniku testu w kierunku Brucella canis;
- zaświadczenie od lekarza weterynarii o stanie zdrowia psa w dniu pobrania nasienia;
- zaświadczenie o braku występowania chorób zakaźnych na terenie zamieszkania psa;

Wszystkie te dokumenty muszą być przetłumaczone na język polski przez tłumacza przysięgłego, więc najlepiej poprosić właściciela lub jego weta, o przysłanie ich wcześniej faxem czy mailem, aby mieć czas na tłumaczenie i dostarczenie ich weterynarzowi na lotnisku gdy nasienie przyleci.

Od razu zaznaczę, że zebranie i ujednolicenie powyższych informacji zabrało mi ponad miesiąc czasu i sporo nerwów. Informacje zebrane od weterynaryjnej służby na lotnisku i w Głównym Inspektoracie Weterynarii różniły się znacznie, a i tak w zasadzie nikt nic nie wiedział na pewno. Okres karencji po szczepieniu wg jednych był 21, a wg innych 30 dni. Australijskie służby graniczne zażądały dokumentu od naszego GIW (patrz zdjęcie wyżej), aby dowiedzieć się jakie wymagania powinno spełnić nasienie, aby mogło przekroczyć nasze granice. Otrzymałam je (nawet w 2 wersjach językowych) w dniu, gdy pojemnik z nasieniem czekał na wylot. Dopiero z tego dokumentu dowiedziałam się o konieczności testu w kierunku Brucella canis - wcześniej nikt o tym nie wspominał. Nasienie trzeba było wycofać z lotniska, pobrać psu krew (co nie było niekłopotliwe, bo w australijskich warunkach najbliższy wet był w odległości 250 km), wykonać test i poczekać kilka dni na wynik. Koszt oczywiście poszedł na moje konto, i słusznie, tyle że gdybym o tym wiedziała wcześniej, wysłałabym większą sumę na początku i uniknęła drugi raz kosztów przelewu zagranicznego. Konieczność tłumaczenia wszystkich dokumentów przez tłumacza też mnie zaskoczyła, bo przecież przy przesyłaniu czegokolwiek innego, takich wymogów nie ma.

Po pobraniu, zamrożeniu nasienia, weterynarz/klinika właściciela psa powienien przygotować wszystkie wymagane dokumenty, łącznie z kartą informacyjną o psie, potwierdzenie warunków pobrania i przechowywania nasienia. Opłatę za nasienie i transport zazwyczaj uiszcza się przed wysłaniem nasienia do odbiorcy.

Kolejny krok to transport. Może to załatwić odbiorca lub weterynarz wysyłający nasienie. Warto porównać ceny, bo ich rozpiętośc jest bardzo duża. Do jej obliczenia firma transportowa potrzebuje informacji o wadze i rozmiarach pojemnika, oraz oczywiście adresy nadawcy i odbiorcy. Koszt i wybór firmy zależy też od substancji w której przewożone będzie nasienie. Jeśli będzie to ciekły azot, to firma kurierska musi posiadać licencję na transport na terenie Polski tzw. substancji niebezpiecznych (do których należy ciekły azot). W tym przypadku, jedyną firmą która posiada licencją w Polsce jest TNT.
Jeśli nasienie nie jest transportowane w azocie, można skorzystać z usług FedEx lub RGW Express. Najlepiej umówić się z firmą tak, aby ona załatwiła odprawę na lotnisku po przylocie nasienia - jest to dodatkowy niewielki koszt, ale za to kilka godzin/dni stresu mniej.

Koszty z jakimi należy się liczyć, to oczywiście koszt zakupu nasienia (opłata za krycie), koszt pobrania i zamrożenia dawki nasienia (w Australii 300-500 AUD), koszt szczepienia przeciwko wściekliźnie i test na Brucella canis (każdy ok. 100 AUD w Australii), jeśli pies nie był szczepiony i nie ma takiego testu. Największy jest koszt transportu. Najlepiej jest znaleźć kilka innych osób które chcą sprowadzić nasienie z tego samego kraju i podzielić koszt transportu. Trzeba się również liczyć z koniecznością odesłania pojemnika na nasienie, w którym ono przyleci (to jest już tańsze jeśli pojemnik jest pusty - ok. 1000 zł), lub wynająć taki pojemnik w Polsce i wysłać wcześniej do właściciela psa, ale koszty obu wersji są porównywalne.
Następne koszty czekają hodowcę w Polsce. Od nasienia należy zapłacić cło, dlatego najlepiej aby wartość nasienia wpisana na formularzu przesyłki była jak najniższa.
130 zł. należy zapłacić na konto granicznego inspektoratu weterynarii, za odprawę weterynarza na lotnisku - tylko w formie przelewu na konto, dlatego jeżeli zależy nam na jak najszybszym odebraniu nasienia, trzeba to załatwić 1-2 dni przed przylotem (lub przelewem przez internet i wysłać potwierdzenie przelewu do firmy kurierskiej która załatwia odprawę).
I kolejny, niebagatelny koszt, to tłumaczenie wszystkich dokumentów weterynaryjnych przez tłumacza przysięgłego. Może być z kopii dokumentów (fax czy skan), ale tłumaczenie musi być dostrczone do firmy kurierskiej (granicznego inspektoratu weterynartii) w oryginale. Dlatego, jeśli ktoś nie ma znajomego zaprzyjaźnionego tłumacza, który załatwi to od ręki, najlepiej poprosić o kopie wszystkich dokumentów od właściciela psa, zanim nasienie przyleci do Polski.

Pojemnik w którym nasienie przyleciało do kraju

W moim przypadku nasienie transportowała firma FedEx i nie mogę niestety powiedzieć wiele dobrego o jej pracownikach. Nie mogłam się dowiedzieć gdzie aktualnie przesyłka jest, firma nie pracuje w weekendy, więc mimo że pojemnik przyleciał w sobotę o świcie, musiał czekać do poniedziałku aby ktoś się nim zajął. W teorii odprawa i dostarczenie pojemnika do miejsca przeznaczenia (bank nasienia w Falenicy pod Warszawą) miał zająć jeden dzień - w praktyce trwało to dni 3 (dłużej niż transport Sydney - Warszawa). FedEx pracuje tylko do godz. 16, więc ponieważ nie udało się w poniedziałek do tej godziny odprawić przesyłki u weterynarza, musiała czekać do wtorku. Pracownicy nie wiedzieli do końca które dokumenty muszę tłumaczyć, więc przetłumaczyłam również kilka niepotrzebnych (jak się później okazało). Byli pewni że może być kopia tłumaczeń, ale potem okazało się że jednak oryginał - więc odprawa przesunęła się na środę. Pomimo obietnicy że moja przesyłka jako "mrożonka" zostanie dostarczona pierwsza, kurier jeździł z nią cały dzień i dostarczył dopiero po mojej burzliwej interwencji u przełożonych, po godzinach pracy (kurierzy dostarczają przesyłki tylko do godz. 12!)
Dalsze losy pojemnika też były ciekawe, bo miałam przesłać go do Niemiec. Pomimo że firma miała zlecenie, na pojemniku była wypisana karta transportowa na dalszą podróż, nikt w FedEx nie wiedział nic o jego dalszym przeznaczeniu. Musiałam własnoręcznie odebrać go z banku nasienia (gdzie zdeponoane nasienie czekało na cieczkę Sabuni) i wystawić nowe zlecenie. Mam tylko nadzieję że dzięki moim przejściom pracownicy firmy też się czego nauczyli, i następni chętni na import będą mieli łatwiejszą współpracę.


pojemnik wypożyczony z banku nasienia


Jak już wspomniałam na początku, cała nasza przygoda skończyła się dobrze jedynie dlatego, że Saba zaczekała z cieczką 2 miesiące. Cieczka zaczęła się na 2 dzień po ulokowaniu nasienia w banku w Falenicy. Ponieważ sam zabieg miał wykonywać dr Niżański z wrocławskiej AR, zdecydowałam się zdeponować nasienie w banku prowadzonym przez dr Marczaka, wypożyczyć od niego pojemnik na nasienie i pojechać na inseminację po wyznaczeniu terminu na podstawie testów na poziom progesteronu. Zabieg został wykonany w dniach 14 i 16 czerwca, o jego rezultacie będziemy mogli przekonać sie 11 lipca, gdy możliwe będzie wykonanie badania USG.

ciąg dalszy... - inseminacja